piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział dziewiętnasty

16 czerwiec 2016 rok
Wyglądałem przez okno w tym pokoju, którym jestem już od paru godzin zamykałem się w sobie z nikim nie rozmawiałem nie potrzebowałem tego oni i tak mówili jedno i to samo w kółko te same nudne słowa. Potrzebowałem mojej miłość, a nie tych całych prochów, które mi dają codziennie i tych samych nudnych słów. Wszystko mnie przerasta oni nic o mnie nie wiedzą, a już dali o mnie diagnozę, że mam silną depresje i przechodzę załamanie nerwowe, którą trzeba leczyć. Z nikim tutaj nie nawiązałem żadnych kontaktów, nie przychodzę na grupowe zajęcia i na posiłki kiedy idziemy na jakiś spacer tylko na terenie szpitala, to oddalałam się od nich wszystkich. Chodzę sam własnymi drogami i cierpię tym razem umieram z tęsknoty do niej. Oni tego nie wiedzą nie mówiłem im tego coraz bardziej nie chce tutaj być w tym miejscu gdzie teraz się znajduje. Nie potrzebuje tego całego leczenia, ale robię to dla niej i tylko dla niej jeszcze tutaj jestem w tym miejscu, w którym jest dużo ludzi, którzy leczą się z przeróżnych chorób psychicznych. Nasłuchałem się przeróżnych historii od mojego prowadzącego lekarza, który jako jedyny próbuje do mnie dostrzec jednak bezskutecznie nazywa się Doktor Jekyll. Wszyscy tutaj go mają za wspaniałego lekarza, że dużo osób do niego przychodzi i pomaga tym wszystkim ludziom uporać się ze swoim życiem tylko, że mojego życia już nie ma ono nie istnieje bez niej ona daje mi te powietrze do życia, które jest potrzebne. Nikt tutaj nie wiedział, że ją kocham zdecydowanie za mocno, że jest mi potrzebna jak powietrze do życia, że daje te kolory do mojego życia. Zachowuje, to wszystko dla siebie nikt nie wie, że ja tutaj płacze po nocach z tęsknoty do niej, że cierpię i nie wiem czy dłużej tak wytrzymam moje myśli ciągle krążą wokół mojej ukochanej. Do mojego pokoju ktoś wszedł odwróciłem się i zobaczyłem mojego lekarza jak zawsze z tym uśmiechem na ustach i z jakimiś papierami usiadłem na pobliskim fotelu i patrzyłem na niego. On zamknął drzwi za siebie i usiadł na przeciwko mnie dalej miał ten uśmiech na ustach i coś pisał w tych swoich papierach codziennie tak samo pyta się oto jedno i to samo.
-Cześć Ross powiedz mi jak się czujesz?-Spytał się po zapisaniu  coś w papierach zawsze odpowiadałem tak samo chce z tego miejsca jak najszybciej uciec i być blisko mojej miłości, która teraz szykuje się do swojego ślubu, ale chce widzieć jak jest szczęśliwa chociaż z kimś innym.
-Wszystko dobrze-Odparłem spoglądając się na niego on popatrzył wpierw na mnie później znowu w te swoje papiery coś sobie zanotował, a po chwili zerknął na mnie dostrzegłem po nim, że jakoś mi nie uwierzył.
-Ross jesteś dorosły, ale chce Ci tylko uświadomić, że Ty masz depresje, którą musisz leczyć i zostaniesz z nami tak długo jak, to będzie potrzeba-Odparł po chwili wstał z fotela i wyszedł z mojego pokoju zostawiając mnie samego. Byłem sam w tym pustym pokoju sam z własnymi myślami spoglądając na te okno moje myśli wirowały wokół jednej osoby, która zawładnęła moim sercem. Umierałem tutaj z tęsknoty nie widziałem jej parę dni, a ja w tym miejscu umierałem po prostu nikt mnie nie ratował. Nie potrzebuje od nich tej pomocy nie chce być w tym miejscu. Wole być blisko ukochanej chociaż jest szczęśliwa z kimś innym i planuje z nim wspólną przyszłość, to nie będę stawał jej na przeszkodzie do jej szczęścia będę cierpiał w samotności u siebie w domu. Tam będę czuł się bezpiecznie sam ze swoim cierpiącym życiem, które będzie trwało do końca moich dni nie dawałem im tutaj, żeby lepiej mnie poznali. Mogli się rozczarować jaki jestem na prawdę, że kocham tą jedną i to samą osobę przez tyle lat moje uczucie z dnia na dzień rosło w moim sercu i zarazem umierałem z tęsknoty do niej. Pozwoli mi, żebym miał telefon ze sobą i czasem wchodziłem na plotkarskie strony i widziałem te zdjęcia, które mnie bolały kiedy tylko ich widziałem trzymających się za rękę moje serce łamało się na kawałki. Prasa huczała również na mój temat, w którym pisali ze jestem w tym miejscu chociaż tak bardzo chroniłem swoja prywatności, to oni o tym się dowiedzieli, że jestem w szpitalu psychiatrycznym. Dawali mi przeróżne diagnozy, że jestem uzależniony od alkoholu, przeróżnych używek albo załamałem się oni byli wścibscy zbyt bardzo chcieli za dużo wiedzieć o cudzym życiu, że wchodzili z butami w cudze życie i tak zawsze wszystko zmieniali w naszych wypowiedziach. Moje życie jest dosyć cierpiące i skomplikowane zarazem za dużo dzieje się w nim zdecydowanie moje życie idzie zbyt szybko moja kariera stanęła w tym martwych punkcie odkąd jestem w tym miejscu. W tym szpitalu słyszałem szepty odnośnie tego, że tutaj jestem, a mianowicie słyszałem "To ta gwiazda Disneya, która nie poradziła sobie z życiem" i widziałem ich te twarze, które mówiły wszystko nie obchodziło mnie zbytnio co o mnie mówili. Przeważnie mnie nie było na tych grupowych spotkaniach, a kiedy byłem na posiłkach, to siedziałem sam, a na spacerze szedłem z dala od nich jednak widziałem, że są chorzy psychicznie. Nie przeszkadzało mi każdy jest tutaj, żeby się wyleczyć ze swojej choroby ja również tylko jak, to oni mówili, że mam z nimi współpracować mam się przed nimi otworzyć. Po tylu godzinach spędzonych w swoim pokoju i na rozmyślaniu postanowiłem z niego wyjść w celu pójścia do wspólnej kuchni, żeby się czegoś napić. Wyszedłem z pokoju zamykając go i szedłem długim korytarzem, który poprowadził do kuchni wszedłem tam i nagle wszyscy spojrzeli na mnie tymi swoimi oczami przyzwyczaiłem się do tego, że patrzą się na mnie ze zdziwionymi oczami i coś tam między sobą szeptali. Podszedłem do jednej z szafek i wyciągnąłem z niej szklankę, a z lodówki wodę nalałem zawartość butelki wody do szklani i na jednym duszku wypiłem i umyłem szklankę i ją schowałem wyszedłem szybko z tej kuchni. Postanowiłem trochę tutaj się rozejrzeć chodziłem wszędzie swoimi drogami i poszedłem na ostatnie piętro tego budynku dużo się nasłuchałem o tym piętrze, że są tutaj ludzie, którzy albo uciekli albo są zbyt niebezpieczni dla społeczeństwa. Nikt tutaj nie przychodził z pacjentów. Byłem tutaj pierwszy raz szedłem długim korytarzem aż doszedłem do końca korytarza okna były powybijane deskami co dawało półmrok temu miejscu. Usiadłem na podłodze koło ściany i zacząłem myśleć nad swoim życiem, które jest cierpiące przeżyłem wiele w swoim życiu, że aż doszedłem tutaj do tego miejsca, w którym nie powinno mnie tutaj być. Nagle usłyszałem kroki przestraszyłem się pośpiesznie wstałem z podłogi poprawiając się i zobaczyłem młodego chłopaka. Widziałem go kilka razy był na swój sposób specyficzny unikał ludzi, nie rozmawiał z nikim tylko z pielęgniarkami albo z lekarzami, a kiedy mnie zobaczył, to się przestraszył trzymał kurczowo ściany patrząc na mnie z wystraszonym wzrokiem.
-Boisz się mnie?-Spytałem się łagodnie on dalej tak stał jak wcześniej jego wygląd był taki na swój sposób dziwny włosy czarne ulizane, duże brązowe oczy i był dosyć chudy, ale ludzi nie ocenia się po wyglądzie również zauważyłem po nim, że się trząsł.
-Co...ty...tu....robisz?-Spytał przerywając się bał się mnie zauważyłem, to po nim po pewnym czasie, w jego oczach dostrzegłem przerażenie trzymał dalej się kurczowo tej ściany jakby miała go uratować przede mną. Wiele słyszałem na jego temat dużo pogłosek było o nim, że ma schizofrenie od małego, a jego matka nie interesowała się nim więc przysłali go tutaj do tego szpitala, żeby się leczył.
-Wiesz przyszedłem, żeby sobie pomyśleć-Odparłem on dalej się trząsł przerażony był, że mnie widzi chciałem mu powiedzieć, że nie ma się czego bać on tylko popatrzył się na mnie, a później na swoje buty.
-Ja.....zawsze......tutaj....przychodziłem-Mówił tak praktycznie cały czas tak jakby nie potrafił znaleźć odpowiednich słów po chwili jednak puścił ścianę i zaczął biec widziałem jak szybko ucieka z tego miejsca. Zdziwiony byłem tą reakcją, ale w sumie jest chory i nie wiadomo co takiemu siedzi w głowie przeróżne pomysły, że sam się w nim gubi i nie wie, że to co myśli jest dobre czy też i nie zrezygnowany usiadłem na podłodze i zacząłem rozmyślać nad tym czy moje życie ma jakiś sens.
Cześć
Nowy rozdział, w którym nie za bardzo się dzieje, ale widzicie jak, że Ross kogoś poznał i jak sobie radzi, w tym szpitalu.
Będzie trochę tych rozdziałów takiego typu, ale mogę Wam zdradzić, że będzie się dużo działo w następnych rozdziałach, a mianowicie, że Ross poczuje coś do pewnej dziewczyny i być może będzie pocałunek, a tego to się dowiedziecie w swoim czasie.
Bohaterowie czekają na Wasze pytania także zapraszam Was do osobnej zakładki gdzie możecie zadawać pytania.
Pozdrawiam :*
PS.Liczę na Wasze komentarze :*






niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział osiemnasty

11 czerwiec 2016 rok
   Obudziłem się i poczułem wielki ból w głowie nie miałem siły, żeby wstać z tego łóżka, na którym leżałem. Zauważyłem, że jestem w zupełnie białym pokoju, a ja leże na tym szpitalnym łóżku   przypinany różnymi rurkami, które umożliwiały, żebym gdziekolwiek pójść sam. Pamiętam tylko ciemność, kałuże krwi i krzyki jakieś kobiety tylko tyle zdołało mi się przypomnieć z wczorajszego dnia, a tak, to wielka dziura, która była w mojej głowie. Nie chciałem, żeby mnie ratowali wszystko w moim życiu straciło sens nic nie jest takie jak powinno być straciłem wszystko. Moją miłość, to wszystko przez niego. On mi ją odebrał na wieki już nigdy nie poczuje smaku jej pięknych ust, które całowałem z wielką rozkoszą, nie dotknę jej tego pięknego ciała, nie porozmawiam z nią w każdej wolnej chwili. Teraz tym bardziej będę się męczył z tym uczuciem, oni nie wiedzą jak w środku cierpię, oni są ślepi na ludzkie problemy, oni widzą tylko szczęście, które przepełnione są w ich życiu. Nie jestem na tym beznadziejnym świecie potrzebny, a oni za wszelką cenę chcieli mnie ratować, żebym żył dalej tylko nie wiedzą, że ja w tym świecie cierpię i te cierpienie zwiększa się z dnia na dzień coraz mocniej. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do tego pokoju odwróciłem głowę i zobaczyłem Lauren była ubrana w biały fartuch zdziwiłem się, bo ona nigdy mi nie powiedziała gdzie pracuje.
-Ty tu pracujesz?-Spytałem się słabo nie mogłem ułożyć odpowiednich słów nie mogłem się poruszyć tylko jedynie głową ruszałem ona usiadła na skraju łóżka, a w jej oczach dostrzegłem smutek, które przepełniały jej tajemnice oczy.
-Tak pracuje jako pielęgniarka-Odparła smutno i spuściła głowę znowu poczułem się tak jak nad morzem intrygowała mnie chciałem zatonąć w jej niebieskich oczach rozwiązać jej zagadkę, którą w sobie skrywa.
-Nie wiedziałem-Odrzekłem nie mogłem ułożyć chociaż tych prostych słów byłem słaby na to wszystko ona dalej nie mnie nie spoglądała usłyszałem jak po cichutku płaczę poczułem w środku, że chce ją przytulić, ale przez te rurki nie mogłem nic zrobić. Leżałem tak bez ruchu zastanawiałem się gdzie są wszyscy moja rodzina. Ona po pewnym czasie spojrzała na mnie tymi swoimi smutnymi, a zarazem tajemniczymi oczami.
-Wiem o tym-Odparła po pewnym czasie powoli zatracałem się w jej spojrzeniu miałem wiele pytań, ale nie po prostu jestem słaby, żeby ułożyć odpowiednie słowa po chwili odwróciła głowę, a ja widziałem tylko jej profil.
-Gdzie są wszyscy?-Spytałem się dalej słabym głosem spojrzałem na swoje nadgarstki miałem bandaże, a pod nimi pewnie sramy po tej całej walczę i tak przegrałem, a ona będą mi, to przypominać.
-Pojechali po twoje rzeczy-Odparła dalej nie spoglądała się na mnie siedzieliśmy w ciszy, która nas otaczała każdy mógł pomyśleć o swoim życiu mojego życia już nie ma ono jest zbyt cierpiące, żeby o nim myśleć.
-Kiedy odpięcie mnie z tych rurek?-Spytałem się swoim cichutkim słabym głosem ona spojrzała mnie swoimi oczami, które były przepełnione łzami, smutkiem i tą tajemniczością dalej nie znam rozwiązań, które tak bardzo bym chciał.
-Niedługo, bo Ty wyjeżdżasz do szpitala psychiatrycznego w Los Angeles-Powiedziała smutnym głosem byłem szokowany jak, to przecież nie mogę tam być w tym szpitalu przecież nie mogę mnie tam wysłać, to ja decyduje o swoim życiu.
-Jak to?-Spytałem się szeptem dalej byłem zaskoczony tym co przed chwilą mi powiedziała ona wstała z łóżka i spojrzała na mnie gdzie po chwili mnie przytuliła poczułem jej łzy na swoich plecach. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i wyszła z mojego pokoju zostawiając mnie samego w tych białych ścianach dalej nie mogłem uwierzyć, w to wszystko moja rodzina chce posłać mnie do szpitala psychiatrycznego. Przecież jest ze mną wszystko w porządku poza tym, że cierpię, ale dam sobie radę wolę pocierpieć u siebie w domu, a nie w jakimś szpitalu gdzie jest dużo osób bardziej chorych psychicznie ode mnie. Po chwili usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju odwróciłem się i zobaczyłem moją ukochaną wyglądała jak zawsze pięknie tylko bez tego uśmiechu. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do okna wyglądała przez niego widziała mnie tylko w odbiciu szyby po chwili odwróciła się do mnie i w jej oczach dostrzegłem smutek, przygnębienie i jej oczy były puste tak jakby je ktoś wypalił.
-Wszystko dobrze?-Spytała się smutnym głosem i usiadła na skraju mojego łóżka chciałem ją przytulić, poczuć ten smak jej ust, zanurzyć w jej spojrzeniu nie dawała mi tego próbowała się do mnie uśmiechnąć jednak jej, to nie wychodziło.
-Jakoś może być-Odpowiedziałem dalej nie potrafiłem nic wypowiedzieć wszystkie słowa, które znałem znikły tak nagle sam nie wiedziałem kiedy znikły jej oczy były puste doskonale wiedziałem kto je wypalił.
-Ross Ty cierpisz zdecydowanie za mocno-Powiedziała łamliwym głosem otarła swoje łzy i wstała podeszła do okna widziała mnie w odbiciu po jej twarzy leciały łzy, a ja jestem uwiązany do tego łóżka chciałem podejść do niej i przytulić powiedzieć, że wszystko ze mną w porządku.
-Słyszałem, że jadę do szpitala psychiatrycznego-Odrzekłem ona dalej stała plecami do mnie tak bardzo chce widzieć jej oczy całą jej twarz, a ona po prostu woli patrzeć w te okno poczułem się beznadziejnie moja miłość nie chce mnie widzieć.
-Wiesz, to od Lauren-Powiedziała, a w jej głosie było można usłyszałem nutkę zazdrości i zacisnęła swoje dłonie. Wyprostowała się dalej spoglądając przez okno, to zbyt mocno mnie bolało jak tak patrzyła przez te okno bardzo bym chciał widzieć jej oczy. Zanurzyć w nich i mieć nadzieje, że już nie ostatni raz widzę jej te piękne oczy, które są przepełnione iskrami szczęścia i miłość, ale jakiej miłość? Do mnie? Raczej nie, ale musiałem wybuchnąć, żeby móc zobaczyć jej te piękne oczy.
-Laura do cholery spójrz na mnie!-Wybuchnąłem ona od razu odwróciła się, w moją stronę jej oczy były coraz bardziej smutne takie wypalone spuściła po chwili głowę i patrzyła na swoje buty, a ja spoglądałem na nią.
-Kochasz ją?-Spytała się smutnym głosem spoglądając się na mnie zaskoczyło mnie, to pytanie nie wiedziałem, że te pytanie padnie z jej ust brzmiała tak jakby była zazdrosna o Lauren, tak jakby widziała w niej zagrożenie bała się, że mnie straci.
-Jest mi bliska-Odparłem ona dalej stała koło okna i patrzyła się na mnie powoli wypuszczała powietrze widziała w niej zagrożenie ona nie rozumie, że tylko ją tak mocno kocham nikogo więcej innego przecież, to ona jest miłością mojego życia.
-Wiesz mogłeś się zakochać-Powiedziała i odwróciła się ode mnie nie mogłem się w niej zakochać, to będzie tylko przyjaźń oparta na zaufaniu i szczerości nie mogłem przecież zbyt bardziej zranić mojej ukochanej, że ona mnie intryguje tak samo jak i ona zabolało by ją tak samo jak i mnie teraz.
-Nie mogłem, bo kocham tylko Ciebie już do końca swoich dni-Powiedziałem dalej patrzyła przez okno po między nami nastała cisza widziałem ją w odbiciu okna tak samo jak i ona mnie spuszczała głowę a po chwili znowu ją podniosła. Obserwowałem każdy jej ruch ten najmniejszy ona, to widziała jej oczy przepełnione były smutkiem, przygnębieniem i były wypalone. Postanowiłem, że pójdę do tego szpitala zrobię, to dla niej będę się leczył dla niej i tylko dla niej i jak wrócę, to będę w pełni zdrowy i sił znowu będę taki jak dawniej tylko zostaną we mnie te same marzenia i pragnienia.
Witam Was!
Nowy rozdział, który po raz kolejny jest przepełniony smutkiem pojawiła się nowa bohaterka, która jak widzicie jest pielęgniarką.
Na początku miała być początkującą aktorką, ale po pewnych przemyśleniach postanowiłam, to zmienić i wyszło, że jest pielęgniarką, która namiesza w jego życiu.
W najbliższych rozdziałach wydarzy się w miarę sporo, a mianowicie Ross pozna nową osobę i będzie sen Rossa, w którym nie powiem Wam kto się pojawi.
Zapraszam do zadawania pytań bohaterom, którzy czekają na Wasze pytania, a jest do tego osobna zakładka.
Pozdrawiam :*
PS.Liczę na Wasze komentarze :*






piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział siedemnasty

10 czerwiec 2016 rok
Wróciłem do tego miejsca z czego nie jestem zadowolony wolałbym tam być słuchać codzienne szumu morza i zagłębiać się w cisze, która mnie otaczała. Mój pobyt nad morzem zbudował coś, ale nie zniszczył mojego cierpienia. Ono ciągle ze mną jest i nie wiem czy tak dłużej pociągnę zaczynam wariować kiedy jestem sam słyszę jej głos, śmiech i widzę moją ukochaną, ale ja wiem, że jej przy mnie nie ma. Siedzę załamany i nikt nie wie co mi dolega, aż tak bardzo zamknąłem się w sobie, że nie potrafię znowu się uśmiechnąć i wypowiedzieć chociaż tych prostych słów. Wprowadziłem się z powrotem do moich rodziców nie mogłem dłużej być w tamtym domu wszystko mi ją przypominało chociaż tutaj też nie jest mi łatwo tutaj wszystko mi ją przypomina, ale już mniej, to nie tutaj spędziłem z nią cudowne chwile tylko takie jak byliśmy przyjaciółmi. Z moimi rodzicami mieszka mój drugi starszy brat Rocky nie chce się wyprowadzać od rodziców lepiej mu tutaj nie znalazł tej swojej jedynej, której mógłby oddać całe swoje życie.
-Ross coś tak zamilkł-Odparł Rocky, który coś robił przy samochodzie jesteśmy w garażu on naprawia swój samochód, a ja siedzę oparty o drzwi garażowe patrząc na nas płot i ludzie, którzy przechodzą obok naszego domu.
-Zamyśliłem się-Odrzekłem dalej coś robił przy tym swoim aucie miałem mu pomóc, ale on powiedziałem, że mogę mu tylko potowarzyszyć więc tylko przyglądałem się jego pracy nikt nic nie wie co tak na prawdę mi się dzieje w środku, że sypie się na kawałki.
-Myślisz o Lauren-Powiedział i uśmiechnął się do mnie trwało, to chwilę znowu coś robił przy tym swoim aucie, a ja zamyśliłem się moje myśli powędrowały do Lauren. Po tym jak ją poznałem na plaży, to widywaliśmy się niemal codziennie wspaniale mi się z nią rozmawiało, poznałem jej kilka tajemnic ona trochę moich, ale nie powiedziałem jej o Laurze nie będę jej tego mówił. Po wymienialiśmy się numerami telefonu i okazało się, że ona mieszka w Los Angeles tutaj też się z nią spotkałem kilka razy, ale po kryjomu nie chce, żeby prasa się o tym wszystkim dowiedziała.
-Mówiłem Ci, że to tylko przyjaźń-Odparłem on ciągle mi zarzuca, że to będzie moja dziewczyna nigdy nie pomyślałem o niej jako kwestii o dziewczynie myślę, że to będzie tylko zwykła przyjaźń oparta na szczerości i zaufaniu. Chociaż dalej mnie intryguje tak samo jak nad morzem, ale nic więcej nie będzie z tego on ją widział może raz w domu, bo ją zaprosiłem do siebie i po tym całym spotkaniu myśli, że będziemy razem.
-Ja tam wiem swoje Ross-Odrzekł po chwili na naszą posesje wjechało czarne sportowe auto nie znaliśmy tego auta oby dwoje popatrzyliśmy na siebie trochę zdziwieni Rocky wytarł swoje brudne ręce od smaru jakąś szmatką. Po chwili z samochodu wysiadł mój drugi starszy brat Riker zrobiło się niezręcznie kiedy na mnie spojrzał odwróciłem głowę, żeby go nie widzieć. Od strony pasażera wysiadła moja ukochana wyglądała przepięknie jak zawsze miała na twarzy ten piękny uśmiech i ja od razu zrobiłem się radosny kiedy ją zobaczyłem. Moje serce biło jak oszalałe i byłem szczęśliwy, że ona tutaj jest tylko nie pokazałem tego chowałem, to w środku.
-Witam was! Patrzcie co sobie kupiłem-Powiedziałem Riker i wskazał na swoje sportowe auto uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na Laurę jej twarz mówiła sama za siebie była po prostu szczęśliwa z nim, a mi serce pękło na pół. Przeprosiłem ich i poszedłem do swojego pokoju tam emocje poszły w górę i rozpłakałem się jak mały dzieciak nie mogłem na to wszystko patrzeć. Ktoś zapukał do drzwi nie chciałem nikogo widzieć dalej płakałem nie potrafiłem powstrzymać swoich łez do pokoju weszła ona moja ukochana popatrzyła się na mnie smutno. Widziała moje zapłakane oczy usiadła obok mnie i była w lekkim szoku, a zarazem była smutna i przygnębiona nie wiedziała co mi ma powiedzieć, a ja nienawidzę kiedy ona jest smutna jeszcze do tego z mojego powodu.
-Ross Ty jesteś załamany-Odrzekła i dotknęła mojego ramienia spojrzałem na nią swoimi zapłakanymi oczami w jej oczach dostrzegłem łzy spuściła głowę w dół posmutniała coraz bardziej, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Przybliżyłem się do niej nasze spojrzenia mówiły same za siebie byliśmy coraz bardziej załamani, ale ja już jestem na dnie ona teraz powinna być szczęśliwa, że bierze ślub ze swoją wymarzoną osobą.
-Bierzesz ślub Lauro powinnaś być teraz szczęśliwa-Odrzekłem i wziąłem jej kosmyk włosów za ucho zaczęła płakać przytuliłem ją poczułem wielkie ciepło, to samo uczucie co zawsze jak ją dotykałem.
-Nie mogę jeśli Ty jesteś nieszczęśliwy-Powiedziała wprost do mojego ucha dalej byliśmy w uścisku schowałem swoją twarz w jej piękne długie włosy nie mogłem powstrzymać swoich łez leciały sobie, a ja nawet ich nie ocierałem.
-Cokolwiek się stanie chce, żebyś była szczęśliwa-Powiedziałem kiedy odsunęliśmy się od siebie i patrzyliśmy wprost w oczy. Miała czerwone od płaczu i były one smutne przestałem płakać jednak dalej byłem smutny i przygnębiony.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-Spytała się cicho przez cały czas patrzyliśmy sobie w oczy i zatonąłem w jej spojrzeniu i nasze twarze do siebie się zbliżały dotknąłem delikatnie jej ust i pocałowaliśmy się. Czas stanął w miejscu dla tej chwili nic się dla nas nie liczyło tylko właśnie ten piękny moment, który zachowam w swojej pamięci już do końca swoich cierpiących dni oderwaliśmy się od siebie.
-Po prostu chce, żebyś była szczęśliwa-Odrzekłem dalej czułem jej usta na moich, to takie cudowne uczucie czuje się tak jakby całowałbym ją po raz pierwszy i za każdym razem tak jest nigdy tego nie zapomnę tego pięknego uczucia.
-Nie potrafię jeśli Ty przez to cierpisz-Odparła i dotknęła mojego kolana dalej patrzyliśmy sobie w oczy tylko ona dalej była smutna westchnąłem ciężko dotknąłem jej ręki uśmiechnęła się słabo, ale ona mnie nie nabierze.
-Zrób, to chociaż dla mnie-Powiedziałem szeptem i wstała podeszła do drzwi spojrzała na mnie smutno i wyszła znowu emocje poszły w górę rozpłakałem się ponownie, to za dużo jak dla mnie. Wstałem poszedłem do łazienki wyglądałem fatalnie oczy czerwone i pod krążono od płaczu, moje włosy były rozczochrane i nie było tego uśmiechu przemyłam twarz zimną wodą na orzeźwienie. Nie pomogło zacząłem coraz bardziej płakać usiadłem na zimnej posadzce i patrzyłem na swoje dłonie coraz bardziej schodzę w dół, że nikt mnie nie uratuje nagle zobaczyłem coś metalowego na podłodze. Nie daleko mnie wziąłem do ręki i to była żyletka ścisnąłem ją mocno w swoje dłonie gdzie po chwili poleciała krew nie obchodziło mnie niech ona po prostu sobie leci. Delikatnie dotknąłem żyletką mojego nadgarstka poleciałem dłuż i widziałem tylko jak na podłodze robiła się duża kałuża krwi po chwili i ja poleciałem na nią widziałem tylko ciemność i słuchałem krzyki jakieś kobiety...........
Witam Was!
Rozdział mógłby być moim zdaniem lepszy, ta scenka Raury mogła by inaczej wyglądać, ale wyszło jak wyszło.
Widzicie załamanego Rossa, że wtargnął się na własne życie jednak nie powiem Wam, co będzie w przyszłych rozdziałach dużo się wydarzy i mówię prawdę, ale po części dowiedziecie się w następnym rozdziale.
Bohaterzy czekają na Wasze pytania więc zapraszam do osobnej zakładki, żebyście mogli zadawać pytania.
Pozdrawiam :*
PS.Liczę na Wasze komentarze :*


piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział szesnasty

6 czerwiec 2016 rok
Jestem w zupełnie innym miejscu gdzie nikt mnie nie znajdzie. Wyjechałem i właśnie tego potrzebowałem od pewnego czasu i chyba tego właściwie szukałem przez całe moje cierpiące życie. Nikomu nie powiedziałem gdzie aktualnie się znajduje jestem dorosły i sam podejmuje decyzje o tym gdzie właściwie jestem w danym okresie swojego życia, a oni i tak  pewnie nie zauważyli, że mnie nie ma pewnie cieszą się, że już niedługo odbędzie się ślub. Dostałem zaproszenie wysłali mi, ale ja te zaproszenie wyrzuciłem do kosza nie chce znać daty ślubu i tak nie zamierzam przyjść na tą całą ceremonie. Nie chce tego wszystkiego widzieć by mnie, to jeszcze bardziej zabolało poszedł bym zupełnie na dno i nie wiadomo czy ktokolwiek uratowałby mnie od tego dołu. Nie jestem teraz w słonecznym Los Angeles tylko nad morzem, w małym miasteczku musiałem wyjechać, to miasto zbyt mocno przypominało mi moje cierpiące życie, które ciągnie się za mną. Wynająłem mały domek i z okien od domku widzę morze zawsze wieczorem wychodzę na werandę i słucham szumu morza, to mnie uspokaja od tego całego zamieszania wokół mnie. Uczucia do niej ani trochę się nie zmieniły, te uczucie przetrwało i dalej jest w moim sercu, które jest złamane na kawałeczki tylko ona jest w stanie je skleić. W tym miasteczku, w którym obecnie jestem jest tak spokojnie, tu nie jest, tak samo jak w Los Angeles gdzie codziennie świeci słońce, jeżdżą w kółko samochody, a ludzie gdzieś się śpieszą. Tutaj praktycznie nikt nie jeździ samochodem tylko od czasu do czasu do sąsiedzkiego miasta na jakieś zakupy, tutaj czasami popada deszcz, a ludziom nigdzie się nie śpieszy. Tu jest zupełne przeciwieństwo do tamtego wielkiego miasta aniołów, tutaj jest taki spokój, którzy mieszkańcy sami sobie stworzyli może i jest czasem nudno, ale jest taki spokój, w której można się zanurzyć i pomyśleć. Siedzę na werandzie i wsłuchuje się w szum morza i spoglądam na morze tutaj jest pięknie. Wszystko w tym mieście jest idealne potrzebowałem tego od dłuższego czasu, żeby była taka cisza jaka teraz panuje. Na plaży nikogo nie było ani żywej duszy wszyscy w pracy albo po prostu wolą posiedzieć w domu i rozmyślać nad swoimi sprawami, które ich otaczają. Po pewnym czasie na tą pustą plażę przyszła zupełnie mi obca dziewczyna nie widziałem jej zbyt dobrze, bo była za daleko mnie, widziałem tylko jak siada na suchym piasku i wsłuchuje się w szum morza. Zaintrygowała mnie poczułem w środku, że chce ją bliżej poznać nie wiedząc dlaczego, ale to właśnie poczułem, że jest taka potrzeba, żeby ją poznać. Ciekawiła mnie coraz bardziej tak bardzo, że nie mogłem się powstrzymać, żeby do niej nie podejść i poznać tutaj stanąłem na chwile ze swoimi myślami i przeanalizowałem wszystko. Ona mnie tak samo intryguje jak Laura, która teraz jest w Los Angeles i szykuje się do swojego wymarzonego dnia, a teraz intryguje mnie zupełnie obca mi osoba, której nawet nie znam, którą pierwszy raz widzę na oczy. Szedłem sobie spokojnie po piasku kierowałem się do niej tam mnie nogi prowadziły patrzyłem się na nią ona dalej tam siedziała i jakby rozmyślała nad czymś dosyć intensywnie. Stałem obok niej i nie mogłem uwierzyć własnym oczom, to nie możliwe, że ta obca mi osoba jest tak łudząco podobna do mojej ukochanej. Westchnąłem i usiadłem obok niej od razu jej wzrok padł na mnie wyglądały nie mal identycznie, ale dwie rzeczy ich różniły kolor oczów i długość włosów, ta dziewczyna miała kolor oczów niebieskie jak ocean, a jej włosy były długie prawie do pasa, a tak to wszystko do siebie podobne.
-Skądś Cię kojarzę-Powiedziała, a ja byłem w wielkim szoku oby dwie wyglądały niemal tak samo. Jak dwie krople wody tylko z dwoma różnicami. Nie znam jej zbyt dobrze i nie wiadomo jaka na prawdę jest ta dziewczyna, ale coś mi się wydaje, że będzie taka sama jak Laura zupełnie jej nie znam, ale w środku chce ją bliżej poznać zaintrygowała mnie.
-Musisz mnie z kimś mylić-Odparłem i wzruszyłem ramionami ona tylko się zaśmiała i spojrzała na mnie w niej widziałem tylko jedną osobę...moją miłość, która jest daleko ode mnie i tak mocno za nią tęsknie.
-Na pewno nie i doskonale wiem jak się nazywasz-Odrzekła i uśmiechnęła się do mnie zabrzmiało, to tak jakby się chwaliła. Poruszała rytmicznie swoimi ramionami miała coś w tych swoich oczach jakby skrywały wielką tajemnicę o niej. Chce, to wiedzieć ona sama w sobie jest taka tajemnica zaciekawiła mnie, że teraz nie odpuszczę sam nie wiem co we mnie się kieruje jakaś inna siła, którą również chce poznać tą siłę, którą pierwszy raz poczułem.
-To niby skąd mnie kojarzysz?-Spytałem się obserwując co ona robi spoglądała się na mnie mrugnęła kilka razy powiekami dalej siedziałem w szoku, ale już w takim mniejszym nie wiedząc dlaczego, ale w jej towarzyskie poczułem się swobodnie.
-Grasz w zespole R5-Powiedziała i coraz bardziej mnie intrygowała tym jaka jest zupełnie jej nie znam ani jej imienia oby dwoje popatrzyliśmy na morze, które było dosyć spokojne. Po chwili nasze spojrzenia spotkały się ona podciągnęła swoje nogi bardziej do siebie i oplotła je swoimi rękami dalej spoglądała się na mnie ma coś w sobie taką swoją tajemnice, którą pozwala nie licznym ją poznać.
-Tak, ale skoro wiesz jak się nazywam, to może Ty byś się przedstawiła-Zaproponowałem na, to ona wyciągnęła w moją stronę rękę uśmiechnęła się wszystko w niej było takie tajemnice, a ja nie wiedząc dlaczego poczułem, że chce poznać jej wszystkie tajemnice jakie w sobie skrywa głęboko w swoim sercu.
-Lauren Marino-Odparła i oby dwoje podaliśmy sobie ręce, a ja po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnąłem się. Nie trwało, to długo chwilę trzymaliśmy się za ręce gdzie puściliśmy, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
-Ross Lynch-Odrzekłem mój uśmiech nie zszedł z twarzy cały czas posyłałem jej ten swój uśmiech, który dawałem tylko jednej osobie na świecie ona jest teraz daleko ode mnie, a ja wciąż o niej myślę. Cały czas nawet jak teraz siedzę z Lauren, to myślę o mojej miłości, która teraz szykuje do swojego wymarzonego dnia, ale zarazem poczułem się inaczej przy Lauren, tak jakby zdradzałbym Laurę, że siedzę teraz Lauren i obserwujemy te piękne morze. Nie chce, żeby tak odebrała mam tylko jedną miłość w życiu, która wychodzi za kogoś innego, ale muszę jej dać szczęście z kimś innym chociaż, to mój brat. Teraz przy Lauren poczułem się zupełnie inaczej zacząłem się uśmiechać od dłuższego czasu sam nie wiem jak, to się dzieje, ale poczułem w środku, że chce ją bliżej poznać, a zarazem intryguje mnie, tak samo jak i Laura. Możemy się nawet zaprzyjaźnić, ale nic więcej z mojej strony nie popłynie tylko przyjaźń. W moim sercu od kilku lat jest tylko jedna osoba, która zasługuje na to miejsce chociaż cierpię, ale ona dalej tam jest i będzie do końca moim cierpiących dni już na zawsze.
Witam Was!
Dodaje nowy rozdział, w którym poznajemy nową bohaterkę jak widzicie działa na Rossa i będzie coraz bardziej działać na niego i zdecydowanie namiesza w jego życiu.
Najbliższe rozdziały będą bardzo cierpiące dla Rossa dużo się w następnych rozdziałach wydarzy, ale Wam nie zdradzę.
Bohaterzy czekają na Wasze pytania więc zapraszam do osobnej zakładki, która jest założona specjalnie dla Was :*
Pozdrawiam :*
PS.Liczę na Wasze komentarze :*

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział piętnasty

1 czerwiec 2016 rok
Zacząłem być obserwatorem i jednocześnie dobrym przyjacielem, to jest moja rola w życiu nic więcej mi nie pozostało tylko właśnie ta rola, która jest dla mnie przeznaczona. Nie mogę być dobrym chłopakiem, narzeczonym, mężem, synem i bratem, to nie jest moja rola w życiu, to nie jest dla mnie przeznaczone. Wszystko straciłem w jednym dniu, to on wszystko zniszczył w moim życiu, to on mi namieszał w życiu i to on mi ją odebrał ponownie, że teraz znowu jestem sam bez mojej miłości do życia, bez mojego powietrza do życia. Jestem wrakiem człowieka znowu czuje się tak jak wcześniej tylko dwa razy mocniej, to odczuwam cierpię coraz bardziej. Nigdzie nie wychodzę, bo nie mam dla kogo wszystko straciłem przez niego, a on teraz pewnie przytula, całuje, dotyka i rozmawia z nią na różne tematy, a ja tylko mogę teraz pomarzyć o niej i wspominać te wszystkie piękne chwile spędzone razem. Dalej wierzę, że ona mnie kocha, była ze mną szczęśliwa, to co mówiła jest prawdą w jaką ja wierze nadal. Nie mam dla kogo się uśmiechać, płakać, rozmawiać, patrzeć on mi ją odebrał na zawsze i nigdy już jej nie odzyskam tak bardzo bym chciał zobaczyć ją nie ważne jaka będzie, ale żeby tylko ją zobaczyć. Cierpienie, to moje drugie imię urodziłem się z tym imieniem i zostanie ze mną do końca moich cierpiących dni, które będą mi towarzyszyły już na zawsze. Nie będę już miał tych piękny i cudownych z uśmiechem na ustach dni. One się dla mnie skończyły teraz zostały mi te dni cierpiące, przepełnione z wielkim bólem w sercu dni. Ona już nie wróci wszystko między nami jest już skończone i to mnie najbardziej boli, że już jej nigdy nie odzyskam nie zrobi już w moim życiu tego zamieszania jak zawsze, to robiła z wielkim wdziękiem. Ona dalej siedzi mi w głowie i w moim pękniętym sercu chce z nią być blisko jako jej najlepszy przyjaciel tak jak zawsze, ale tego już nie będzie teraz pozostało mi cierpieć w milczeniu. Nic mnie tak już nie cieszy jak kiedyś wtedy, to ona była blisko mnie i cieszyłem się jak mały dzieciak kiedy ona była w pobliżu lub blisko mnie, a teraz to wszystko jest takie czarno-białe. Moje myśli o niej wciąż krążą w mojej głowie wszystko mi się przypomina o niej zapamiętałem wszystkie najcenniejsze szczegóły każdy nawet najmniejszy szczegół pamiętam. Nie sprzątam w domu odkąd ona mnie zostawiła w całym moim domu panuje jeden wielki bałagan nie mam ochoty na jakieś porządki, nie mam na nic ochoty kiedy ona ode mnie odeszła. Wszystko straciło sens nawet te rutynowe czynności, które trzeba robić codziennie też to straciło swój blask, to wszystko jest takie czarne, a ja w tym wszystkim jestem szary jak dym. Powinienem teraz być tym dymem nie tracić powietrze dla kogoś kto chce żyć, a musi umrzeć, to ja powinienem być na jego miejscu, ale wtedy on również by cierpiał tak samo jak ja i pragnął, żeby być na miejscu tych, którzy chcą żyć. Nie chce już tu być na tym świecie odkąd jej przy mnie nie ma. Nie ma tych kolorów, które ona dawała do mojego życia. Jestem wrakiem i bezużyteczny na tym beznadziejnym świecie jestem u kresu sił nie dam rady nigdzie idź sam tylko ona jest mi potrzebna, żeby cokolwiek zrobić ze sobą, ale jej przy mnie nie ma. Kiedyś nie mógłbym wyobrazić sobie życia bez swojej miłości teraz wiem jak to jest stracić swoją ukochaną osobę na świecie jestem załamany coraz bardziej kruszę się na kawałki. To on doprowadził mnie do takiego stanu w jakim teraz się znajduje przechodzę załamanie nerwowe i to dosyć silne powinien gdzieś się zgłosić, ale znając życie wyśmiali by mnie, że ile można kochać jedną i tą samą osobę od tylu lat. Jednak pamiętam jedno wspomnienie, które jest razem ze mną, a jest takie:

-Ross mówiłam Ci już jaki jesteś wspaniały-Powiedziała uśmiechnięta Laura byliśmy u mnie w domu i leżeliśmy na moim łóżku przytuleni do siebie było nam ze sobą tak dobrze ona nie musi mi tego mówić, to ona w tym związku jest wspaniała.
-Nie musisz mi tego mówić Lauro-Odparłem i skradłem jej całusa w policzek patrzyliśmy sobie w głęboko oczy. Nasze spojrzenia mówiły same za siebie byliśmy bardzo w sobie zakochani i szczęśliwi, że jesteśmy razem.
-Nigdy Cię nie zostawię.....

Zostawiła mnie po raz drugi nie mogę z tym się pogodzić coraz bardziej załamuje się i będę załamany już do końca swoich dni. Po między nami już nic nie będzie wszystko zostało spalone, a ja to tylko oglądałem. Ciągle się zastanawiam co ja zrobiłem źle, co on ma bez czego ja muszę żyć czy jestem aż taki zły? Już pytam się samego siebie, ale nie zostaje żadne odpowiedzi muszę szukać dalej. Ja nigdy nie będę taki jak on muszę, to zaakceptować, że ona woli bardziej jego ode mnie, to mnie boli najbardziej oglądam ten swój pokój, w którym to oby dwoje spędziliśmy cudowne chwile razem. Jestem w tym wszystkim taki beznadziejny, bez silny, bez radny, płaczę po nocach i oglądam nasze wspólne zdjęcia z tych wszystkich piękny lat. Widzę jej ten piękny uśmiech, te oczy, włosy, usta wszystko ma takie piękne. Z moich rozmyśleń przerwało pukanie do drzwi trochę się zdziwiłem, bo nikogo u mnie nie było i komu tak nagle zachciało mnie odwiedzać kiedy chce być po prostu sam. Otworzyłem drzwi i w drzwiach zobaczyłem Vanesse uśmiechnęła się do mnie smutno, a ja tylko otworzyłem szerzej drzwi i weszła do środka. Poszliśmy razem do salonu gdzie oby dwoje usiedliśmy na sofie ona ogląda ten mój salon ze zdziwieniem panował istny chaos nie było tak czysto jak zazwyczaj wszędzie się coś walało.
-Ross nie możesz się załamywać-Odrzekła po pewnym czasie Vanessa w jej głosie było można usłyszeć smutek, żal i rozgoryczenie, a we mnie już nie było żadnego życia nawet powietrze nie dawało mi żadnego życia.
-Jestem już bez żadnego życia, nie potrafię dłużej tak żyć-Powiedziałem dosyć chaotycznie nie miałem ochoty na żadne spotkania wole teraz posiedzieć sam ze swoimi myślami i zatopić swoje smutki w alkoholu.
-Nie mów tak!-Krzyknęła do mnie Vanessa i wzięła mój podbródek wyrwałem jej się delikatnie, bo nie miałem na nic siły ona tylko westchnęła i spoglądaliśmy się na siebie nie chce jej widzieć, bo bym zobaczył Laurę w niej.
-Nie chce takiego życia-Odparłem dosyć cicho, że nikt tego nie słyszał nawet ona nastała cisza słyszeliśmy tylko jak oddychamy. Nie potrzebuje oddychać nie mam dla kogo wszystko straciłem przez niego.
-Ross musisz być silny-Powiedziała po pewnym czasie jakby szukała odpowiednich słów, ale dla mnie jej słowa są mało ważne nie potrzebuje jej zbędnych słów tylko potrzebuje ją i nikogo innego.
-Vanessa, to nie ma sensu, że do mnie przyszłaś-Powiedziałem dosyć słabo nie potrafię nic powiedzieć wszystko mi się myli już nie znam słów, żeby jakiekolwiek powiedzieć komuś, ale tylko mojej ukochanej mogę coś powiedzieć.
-Musisz wyjdź do ludzi Ross nie zamykaj się w sobie-Odrzekła i dotknęła mojego ramienia ja ją szturchnąłem poczułem jak ona się do mnie zbliża, a ja dalej siedzę na tym miejscu co zawsze i bawię się swoimi rękami.
-Mogę, dam sobie radę tylko...-Dalej nie potrafiłem dokończyć wszystko straciło dla mnie sens słowa są mało znaczne dla mnie, bo jej tutaj obok mnie nie ma powinna tutaj być razem ze mną, a nie z nim tylko właśnie ze mną.
-Tylko potrzebujesz Laury-Dokończyła za mnie i padło jej piękne imię ona miała racje ja jej potrzebuje i nawet nie wie jak bardzo. Nie potrafię normalnie funkcjonować bez niej jestem wrakiem człowieka bez życia.
-Dam radę, dam radę, dam radę......-Cały czas,  to powtarzałem Vanessa próbowała mnie uspokoić, ale nie dawała rady nie jestem tą samą osobą co byłem kiedyś. Oczywiście, że ją kochałem i tak jest do teraz, ale nie znałem smaku jej ust, nie mogłem ją dotknąć i nie mogłem ją przytulić kiedy tylko chciałem i rozmawiać z nią do późnych godzin nocnych. Wszystko się zmieniło, ale uczucie przetrwało dalej ze mną jest, ale za to dwa razy mocniej cierpię przez to wszystko i gdzie tu jakiś sens?


Cześć!
Jak widzicie Ross znowu cierpi i będzie cierpiał, ale do pewnego czasu, bo w przyszłych rozdziałach pojawi się nowa dziewczyna, która namiesza w jego życiu.
W najbliższych rozdziałach Ross będzie tak się zachowywał tak jak w tym rozdziale, ale tak stopniowo coraz mniej.
Nasi bohaterzy czekają na Wasze pytania, a do tego jest osobna zakładka więc zapraszam Was do niej!
Pozdrawiam :*
PS.Liczę na Wasze komentarze :*

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział czternasty

30/31 maj 2016 rok
Byłem wściekły na niego za, to co zrobił mojej miłości jechałem bardzo szybko do niego, że przekroczyłem dozwoloną prędkość. Zaparkowałem samochód obok posesji mojego brata i wysiadłem z auta. Szybko doszedłem do jego drzwi i zapukałem bardzo głośno. Mój brat otworzył z uśmiechem na ustach, ale szybko zamienił ten uśmiech na zdziwienie kiedy tylko mnie zobaczył. Otworzył szerzej drzwi wszedłem jak torpeda do jego domu i od razu poszedłem do jego salonu zamknął drzwi. Poszedł do salonu gdzie ja na niego czekałem.
-Co chcesz Ross?-Spytał się ze zdziwieniem w głosie było również słychać ze był dość nie miły dla mnie. Teraz, to on poczuje, to samo co ona przeżywała, ale dwa razy mocniej.
-Chce wiedzieć co zrobiłeś Laurze?-Zapytałem się znam całą prawdę i w końcu dotrze go kara za, to co zrobił mojej miłości on za, to poniesie konsekwencje. Tym samym co jej zrobił jestem gotowy na wszystko.
-Niby co?-Spytał się głupio staliśmy na przeciwko siebie oddychałem dosyć nie równo i bardzo szybko. Jestem wściekły na niego, że najchętniej bym go teraz zabił no i co z tego, że to mój starszy brat.
-Sam wiesz co-Odpowiedziałem po chwili namysłu i nagle ktoś otworzył drzwi. Byłem dosyć zdziwiony kto mógł wejdź do środka tak samo jak mój brat i w salonie ujrzeliśmy Courtney ciekawiło mnie tylko, co ona tutaj robi?!
-Cześć Courtney patrz kto przyszedł-Odrzekł i wskazał ręką na mnie. Ona spojrzała na mnie tymi swoimi oczami. Nie miałem ochoty na nią patrzeć więc odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku. Wiem ze mnie obserwuje nie muszę na nią patrzeć, bo to po prostu wiem. Nie mam ochoty z nią rozmawiać tylko przyszedłem do mojego brata, który dostanie za to co zrobił mojej miłości.
-Co on tu robi?-Spytała się i spojrzałem na swojego brata, który miał uśmiech na ustach co mu do śmiechu? Zedrze mu ten uśmiech z jego twarzy. Zauważyłem, że oby dwoje spoglądają na mnie.
-Wiesz chce wiedzieć co zrobiłem Laurze-Odpowiedział jej po chwili i znowu słyszę jak ktoś otwiera drzwi. W salonie zobaczyłem miłość mojego życia i Vanesse oby dwie były zdziwione obecnością Courtney.
-Courtney? Co ty tutaj robisz?-Spytała się moja ukochana i podeszła do niej. Courtney tylko się uśmiechnęła do niej i położyła swoją rękę na jej ramieniu, a moja miłość szturchnęła jej rękę ze swojego ramienia.
-Przyszłam do Rikera-Odpowiedziała dalej się uśmiechała Laurze to irytowało, że tak się uśmiecha. Widziałem tylko profile mojej ukochanej i Courtney, która co chwilę na mnie zerkała i uśmiechała się szeroko do mnie.
-Niby po co?-Spytała się poważnie moja ukochana widać było po niej złość, że jest zła na Courtney. Przyszedłem tylko po to, żeby mój brat poczuł, to samo co ona ja jemu tak nie odpuszczę.
-Chyba mogłam odwiedzić mojego przyjaciela-Odpowiedziała swoim słodkim głosikiem Courtney, a Laura spojrzała na nią, że zdziwieniem. Oni nigdy tak jakoś zbytnio nie rozmawiali ze sobą może tam kilka zdań, ale ze są przyjaciółmi tutaj troche zdziwiłem tak samo jak moja ukochana i Vanessa, bo spojrzałem na nią ona tylko popatrzyła na mnie smutno i ze zdziwieniem.
-Od kiedy jesteście przyjaciółmi?-Spytała się dość poważnie Laura byłem obserwatorem tej całej sytuacji nie tylko ja, ale również mój brat i Vanessa, która stała obok mnie nawet sam nie wiem kiedy znalazła się obok mnie.
-Od zawsze tylko Ty tego nie widziałaś zresztą wiem ze zdradzałaś Rikera z jego własnym bratem-Niemal krzyknęła na moją ukochaną Courtney, a Laura stała bez ruchu i nie wiedziała co powiedzieć byłem w szoku skąd ona to wie przecież nikomu nie mówiliśmy o tym, że się spotykaliśmy.
-Skąd Ty to wiesz?-Spytałem się i podszedłem do Laury po jej twarzy było widać zdziwienie skąd ona o tym wie może mnie śledziła i moją ukochaną pierwszą osobą jaka się dowiedziała o tym, to była Vanessa, która dowiedziała się o tym całkiem niedawno.
-Nie bądź śmieszny Ross ja wszystkiego się dowiem o mojej ukochanej-Powiedział Riker chciałem go zabić za to co powiedział o Laurze ona jest moją ukochaną, a nie jego. Jestem na niego wściekły za to co zrobił Laurze.
-Niby jak się dowiedziałeś?-Spytałem się dosyć ostro spojrzałem na niego na jego twarzy widniał mały uśmieszek, który nie zszedł z twarzy odkąd tutaj jest Courtney oby dwoje się z czegoś uśmiechali.
-Riker śledziłeś mnie?-Spytała się Laura i spojrzała na niego on tylko się uśmiechnął szeroko i podszedł do niej mojej ukochanej położył swoje dłonie na jej ramionach a ona najpierw patrzyła na jego dłonie a później na niego.
-Nie, wynająłem detektywa, który Cię śledził odkąd często zaczęłaś spać u swoich rodziców i też jak Ross rozstał się z Courtney, to mnie trochę zdziwiło więc postanowiłem go wynająć i dowiedziałem się, że mnie zdradzasz z własnym bratem i powiedziałem o tym Courtney, która domyśliła się, że coś jest między wami. Niby dlaczego zabroniłem się spotykać z moim  własnym bratem powiedziałem Ci, że mi przeszkadza wasza przyjaźń, to było kłamstwo przeszkadzało mi tylko to, że z nim sypiasz a ze mną nie chciałaś od ponad dwóch miesięcy-Powiedziałem swój monolog Riker a jego wyraz twarzy od razu zmienił się na wściekłość mocno trzymał Laurę za ramiona, bo aż syknęła z bólu.
-Riker to boli przestań!-Krzyknęła Laura a ja chciałem podejść do niego,ale on ją puścił i zrobił wędrówkę po jej rękach i jedna się zatrzymała na jej dłoni trzymał ją a mi serce pękło na pół.
-Zostaw ją!-Krzyknąłem, a mój brat puścił jej rękę i podszedł do mnie myślałem, że chce mnie walnąć w twarz, ale tylko zaśmiał mi się w prosto w twarz tak po prostu moja miłość obserwowała to wszystko.
-Co mi zrobisz Ross?-Dopytywał się mój brat a ja go uderzyłem z całej siły on przewrócił się i patrzył się na mnie z dołu po chwili stanął. Nasze oczy się spotkały w jego oczach dostrzegłem złość po mnie również było widać złość za, to co jej zrobił.
-Riker nie warto tracisz czasu na niego-Odparła Courtney, która pojawiła się obok Rikera i przyglądała mi się został tylko jeden obserwator, to była Vanessa, która wszystkim się przyglądała się z oddali.
-Courtney wiesz to mój kochany brat, który odebrał mi moją narzeczoną-Powiedział Riker załamany tak wyglądał, ale taka jest prawda ja mu ją odebrałem, ale to ja ją kocham ona mi wyznała, że też mnie kocha.
-Ale ja ją kocham i zawsze będę-Powiedziałem dość głośno a Riker i Courtney spojrzeli na mnie tymi swoimi oczami a Vanessa podeszła do Laury i ją przytuliła do siebie jestem rozgoryczony tym wszystkim.
-Od kiedy Ty ją kochasz?-Spytał się Riker po chwili a ja spojrzałem na jego twarz był coraz bardziej załamany jego ciało się trzęsło był tak załamany, że musiał usiądź na fotelu, który był obok niego. A ja byłem zdziwiony jego reakcją przecież on ją bił, przykładał jej rozgrzano żelazko i podcinał włosy traktował ją bardzo podle on tak po prostu teraz jest załamany tym wszystkim.
-Od pięciu lat -Powiedziałem zgodnie z prawdą on nie mógł, w to mi uwierzyć własnym uszom spojrzała na mnie ze zdziwieniem w oczach, a ja tylko mu się przyglądałem nadal byłem wściekły na niego.
-Riker wszystko w porządku?-Spytała się z troską w głosie Laura i podeszła do niego kucnęła przed nim i przyglądała się jemu. Mój brat dalej się trząsł z tego wszystkiego spojrzał na Laurę ze smutkiem i ogarnął jej kosmyk włosów za ucho. A mnie przeszła fala zazdrości byłem zazdrosny, oto wszystko. Rozumiem mogła się przejąć co z nim jest, ale ja po prostu jestem zazdrosny i zawsze będę o byle jakiego chłopaka, który do niej podejście. Jestem zazdrosny, bo boję się ze ktoś mi odbierze moją miłość i już nigdy jej nie zdobędę, a ja znowu będę cierpiał.
-Nie udawaj, że Ciebie on obchodzi jak się czuje-Powiedziała dosyć podle Courtney moja miłości wstała i popatrzyła złowrogo na Courtney ona tylko się uśmiechała do mojej ukochanej, a Laura coraz bardziej była na nią zła.
-Co Cię, to obchodzi-Powiedziała ostro Laura oby dwie stały na przeciwko siebie i już się zaczynam zastanawiać czy po między nimi dojdzie do jakieś bójki, bo tak to wygląda nie wiem po co Courtney do wszystkiego się wtrąca.
-A właśnie, że obchodzi-Odrzekła Courtney i złożyła swoje ręce na piersiach coraz bardziej nie podoba mi się zachowanie Courtney jak mogłem z nią być teraz zdałem sobie sprawę, że my nigdy do siebie nie pasowaliśmy nigdy jej nie kochałem nawet nie próbowałem ją pokochać tak samo jak Laurę.
-Courtney przestań!-Krzyknąłem na nią a ona podeszła do mnie i patrzyła się w moje oczy a ja odwróciłem wzrok i spojrzałem na Laurę,która stała obok siostry. Vanessa nic nie mówiła tylko po prostu obserwowała tą całą sytuacje a mój brat dalej siedział i próbował się uspokoić.
-Bo co mi zrobisz! Jak mogłeś mnie zdradzać jeszcze na dodatek narzeczoną swojego starszego brata!-Krzyknęła na mnie Courtney, a ja wtedy na nią się spojrzałem widziałem w jej oczach złość, płacz, smutek wszystko na raz-Myślałam, że mnie kochasz-Dodała cicho a ja obszedłem ją i przytuliłem się do Laury tak po prostu. Musiałem poczuć ją w sobie przyszła do mnie fala ciepła po chwili odwróciłem się do Courtney i Rikera objąłem Laurę oni ze smutkiem spojrzeli na nas.
-Prawda jest taka, że nigdy Cię nie kochałem Courtney-Powiedziałem dosyć poważnie i odetchnąłem w końcu jej to powiedziałem. Laura puściła mnie co lekko mnie zdziwiło i podeszła do Rikera, który dalej siedział bez ruchu. Serce mnie zakuło jak ona tak może do niego podchodzić po tym wszystkim co jej zrobił.
-Jak możesz mi coś takiego powiedzieć-Powiedziała płaczliwym płaczem Courtney i wyszła z salonu, a następnie wyszła z tego domu. A ja odetchnąłem i spojrzałem na Laurę, która kucała obok Rikera. Serce mi pękło na pół na ten widok znowu czułem się tak jak kilka miesięcy, lat, tygodni temu znowu te samo uczucie kiedy ich razem widzę ono powraca z podwójną siłą.
-Ross ona Cię kocha-Powiedziała szeptem Vanessa, która stała obok mnie widziała po mnie, że jestem smutny na ten widok ona zresztą też nie obchodziło jej, to co zrobił Riker jej siostrze ona go naprawdę kochała tak samo jak ja Laurę.
-Wiem, ale mi serce pęka na ten widok-Powiedziałem też szeptem i coraz bardziej popadałem w wielką rozpacz ona przy nim kucała i rozmawiała tylko tak po prostu jak dobrzy przyjaciele.
-Widzę, to po Tobie Ross jesteś dzielnym mężczyzną dasz radę-Odrzekła cicho Vanessa i poklepała mnie po plecach dam radę wytrzymam, to wszystko jeszcze raz na nowo ona wstała i popatrzyła się na mnie a później na Rikera widać było po niej smutek, a zarazem żal.
-Laura dasz radę wierze w Ciebie-Powiedział do niej Riker i dotknął jej ręki co mi od razu pękło ponownie serce nie mogę dłużej na to patrzeć więc poszedłem do kuchni tak oparłem ręce o blat. Te same głupie uczucie do mnie wraca ta zazdrość, która była ona znowu jest ze mną w środku zauważyłem, że do kuchni weszła Laura spojrzałem na nią była smutna tyle wyrażała jej piękna twarz.
-Jestem cholernie o Ciebie zazdrosny-Powiedziałem cicho, żeby tylko ona, to słyszała dotknęła mojej ręki a moje serce, które było złamane od razu biło jak oszalałe dalej ją obserwowałem gdzie po chwili ją przytuliłem.
Witam Was!
Przedstawiam Wam nowy rozdział, w którym dużo się dzieje jak widzicie Ross przywalił swojemu bratu, a Courtney rozmawiała z Laura dowiadujecie się również ze Riker wiedział o tym, że Laura miała romans z jego młodszym bratem.
W najbliższych rozdziałach dużo się wydarzy mogę Wam tylko zdradzić, że w życiu Rossa pojawi się pewna dziewczyna, która namiesza w jego życiu będzie kolejny rozdział tym razem z jednym wspomnieniem Rossa.
Mogę Wam powiedzieć, że bohaterzy czekają na Wasze pytania jakie macie do nich więc zapraszam Wasz do osobnej zakładki.
Pozdrawiam :*
PS.Liczę na Wasze komentarze :*

wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział trzynasty

30 maj 2016 rok
Było nam wszystko jedno gdzie jesteśmy razem, ale ważne żebyśmy byli razem, a nie osobno, bo jak nas rozdzielają, to nie jesteśmy tymi samymi ludźmi co zawsze. Zamieniamy się bezdusznymi osobami pozbawionymi życia i chęci do dalszego działania. Niektórzy ludzie nie kochają tak mocno drugą osobę, którą chcą spędzić resztę swojego życia. Innym też wypalają się uczucia po kilku latach albo ranią drugą ukochaną osobę tak mocno, że nie mogą później nikomu zaufać i zostają im same blizny. My jesteśmy inni od tego całego społeczeństwa zupełnie się różnimy w tym znaczeniu my kochamy się nawzajem już od kilku lat. Nie wypaliło nam się, to uczucie i nigdy przenigdy się nie zranimy. Jakbym ją zranił, to bym się zabił nie mógł bym żyć ze świadomością, że zraniłem moją ukochaną, a ona przeze mnie cierpi. Leżała obok mnie w mojej koszuli i śpiewałem piosenkę do jej ucha, a ona leżała na boku przede mną i przymykała delikatnie oczy. Uśmiechała się i wsłuchiwała się w piosenkę. Położyła się na plecach i nasze spojrzenia spotkały się. Wpatrywaliśmy się w sobie bardzo długo kocham patrzeć się w jej oczy mają w sobie taką magie, której nikt nie ma tylko właśnie ona. W moim myślach, snach i marzeniach była tylko ona odkąd ją poznałem, od razu poruszyła moje serce. Zawsze chciałem być blisko niej i to zawsze będę chciał. Teraz moje marzenia się spełniają ona jest obok mnie, mogę ją dotknąć, pocałować, przytulić i porozmawiać w każdej chwili. Czasami nie potrzebujemy zbędnych słów tylko bliskość drugiej ukochanej osoby, to jest dla nas najważniejsze. Mógłbym patrzeć na nią do końca swoich dni nie ważne jak będzie wyglądać, bo wygląd nie jest ważny, ale żeby była obok mnie.
-Kocham Cię-Wyszeptałem jej do ucha i uśmiechnęła się po chwili spojrzała na mnie tymi swoimi brązowymi oczami i złożyła na moich ustach pocałunek za każdym razem czuje tak samo jak za pierwszym razem.
-Ja ciebie też-Odparła po skończonym pocałunku i przytuliła się do mnie kocham ją mieć w swoich ramionach wtedy wiem, że ona nigdzie nie odejdzie beze mnie, że ochronię ją najlepiej jak będę mógł kiedy mam ją w ramionach cały świat może nie istnieć dla tej wspaniałej chwili.
-Kocham w tobie wszystko nawet najmniejszy szczegół-Powiedziałem i objąłem ją ramieniem kiedy leżeliśmy tak beztrosko bez żadnych zmartwień tak jakby nie mieliśmy bliskiej rodziny tylko ja i ona. Wszystko jest tak inaczej kiedy ona jest obok mnie nikomu jej nie oddam teraz nie czuje tej zazdrości tak jak kiedyś za każdym razem kiedy ona przytulała się, całowała lub dotykała jego. Tego już nie ma po prostu znikło, ale zawsze znajdzie się ktoś komu będzie się ona podobała i wtedy wróci to uczucie zazdrości. Poczucie, że ktoś mi ją odbierze, a ja znowu będę cierpiał.
-Jesteś kochany-Odrzekła i spojrzała na mnie w jej oczach dostrzegłem iskierki radości, to była magiczna chwila, którą bym chciał, żeby trwała jak najdłużej już w jej oczach nie widzę tego strachu, smutku i przygnębienia tak jak kilka dni temu tylko wielkie szczęście, że jest obok mnie. Ona do tej pory nie powiedziała mi jak było na rozmowie z nim. Moim bratem nie naciskałem, ale chciałbym wiedzieć ta ciekawość co z tej rozmowy wynikło i dlaczego ona nic nie chce mówić na ten temat? Te pytania zostaną w mojej głowie, ale każdy by mi powiedział, że mogę się zapytać, ale ja nie chce pytać skoro ona nic na ten temat nie chce mówić.
-Robię, to tylko dla Ciebie moja miłość-Odparłem już nie boje się tak do niej mówić moja miłość robię, to z wielką radością i ona to widzi ile jestem dla niej stanie zrobić, poświęcić wszystko robię, to dla niej i nikogo innego. Tylko ją tak kocham moja ukochana leży sobie spokojnie tak nadzwyczajnie, ale nawet jak leży jest dla mnie, to niezwykłe i mógłbym patrzeć tak na nią do końca swoich dni. Zauważyłem, że w każdym zdaniu jest o niej mowa, ale to jedyny mój ulubiony temat na który mógłbym rozmawiać do końca swoich dni. Ona o tym wszystkim dowiedziała. Powiedziałem jej o tym, że ona jest moim ulubionym tematem i że jest w każdym moim zdaniu ona występuje tylko po prostu uśmiechnęła i nie może uwierzyć, że jestem w niej tak bardzo zakochany. Ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi oby dwoje wstaliśmy z łóżka i spojrzeliśmy na siebie pytającym wzrokiem nikogo przecież nie spodziewamy się po chwili zeszliśmy na dół. Otworzyłem drzwi i w drzwiach zobaczyłem Vanesse.
-Cześć mogę wejść?-Spytała się, a ja spojrzałem na Laurę, która stała obok mnie tak, że nie widziała swojej siostry. Kiwnęła głową i otworzyłem szerzej drzwi Vanessa weszła do środka  zobaczyła swoją siostrę w mojej koszuli. Nastała cisza po między nami w tym małym przedpokoiku oby dwie siostry spoglądały się na siebie po twarzy Vanessy było można wywnioskować zdziwienie i zarazem rozczarowanie. Po chwili Vanessa się ocknęła i ściągnęła buty i wszyscy poszliśmy do salonu usiedliśmy na sofie, a ja usiadłem pomiędzy dwiema siostrami.
-Co tu robisz Vanesso?-Spytała się po dość długiej ciszy Laura mnie też to ciekawiło, bo nigdy ona u mnie nie była tylko czasem z Laurą lub jak była u mnie jakaś impreza, ale nigdy sama.
-O to samo mogę się zapytać Ciebie-Powiedziała dość ostro Vanessa i spojrzała na moją miłość. W powietrzu czuć było napiętą atmosferę po między siostrami po chwili moja miłość wstała i westchnęła ciężko obeszła stolik i stała na przeciwko nas.
-Jestem po prostu u....-Nie dokończyła jej powiedzieć Vanessa chociaż każdy wie jakby dokończyła. Starsza siostra Laury wstała i oby dwie patrzyły sobie w oczy, a ja byłem tylko obserwatorem tej całej rozmowy.
-Widzę, że jesteś u niego, ale w jego koszuli o co tutaj chodzi czyżbyś zdradzała Rikera z jego bratem!-Krzyknęła Vanessa i wskazała palcem na mnie kiedy ja siedziałem na sofie wszystkie cztery oczy spoglądały się na mnie. Dłużej patrzyłem w oczy Laury, które mówiły powiedz cokolwiek.
-No wiesz...-Przerwała mi Vanessa  chciałem uratować Laurę po prostu chce ją ratować chciałem powiedzieć najprostszą wymówkę jaka mi przyszła do głowy, ale Vanessa złowrogo popatrzyła się na mnie i na Laurę, która spuściła głowę na dół.
-Ja wiem co tu się dzieje-Powiedziała dość poważnie Vanessa-Zdradzasz Rikera?-Z tym pytaniem zwróciła się do Laury. Spojrzała na swoją siostrę po Vanessie dalej było widać, że jest zła. Laura przegryzła dolną wargę i westchnęła ciężko spojrzała na mnie było widać w jej oczach smutek i żal.
-Tak zdradzam Rikera-Powiedziała ze smutkiem w głosie Laura i z powrotem spuściła głowę na dół Vanessa usiadła na sofę i spojrzała na mnie w jej oczach dostrzegłem smutek i chciało jej się płakać.
-Nie kochasz go?-Spytała się po chwili Vanessa, to jest trudna rozmowa po między dwiema siostrami, które się kochają, wspierają i zawsze mogę na siebie liczyć tak samo jest z moim rodzeństwem, ale z jednym już nie dogaduje się tak samo jak kiedyś.
-Ty nie wiesz jaki on jest na prawdę!-Krzyknęła Laura z płaczem w oczach podszedłem do niej i ją chciałem przytulić, ale odepchnęła mnie zrezygnowany usiadłem z powrotem na sofę obok Vanessy.
-To jaki jest?-Spytała się ze smutkiem w głosie oby dwie były zrezygnowane atmosfera była bardzo napięta Laura dalej stała ze smutkiem i myślała czy powiedzieć siostrze jaki jest Riker czy też i nie.
-Riker mnie bił-Powiedziała poważnym tonem Laura, ale po chwili rozpłakała się na dobre a ja po chwili wstałem z sofy i przytuliłem Laurę ona tego chciała. Vanessa była zdziwiona tym co przed chwilą powiedziała jej siostra.
-Ale jak to przecież on mówił naszemu ojcu, że Cię kocha-Odrzekła Vanessa nie mogła w to wszystko uwierzyć a ja to widziałem na własne oczy co on jej robił po chwili Laura wróciła do poprzedniego stanu i westchnęła ciężko.
-Ty nie przeżywałaś tego wszystkiego co ja, to było istne piekło, a wszystko zaczęło się od kiedy z nim zamieszkałam czyli dwa lata temu. Oczywiście na początku się kłóciliśmy jak to każda zakochana para, ale nie wtedy-Tu przerwała Laura zebrała powietrze i wypuściła z powrotem i ciągła dalej-Pokłóciliśmy dosyć ostro, to na początku jak zamieszkaliśmy razem. Myślałam, że to koniec naszego związku, ale on mnie wtedy uderzył pierwszy raz. Zamknęłam się w łazience i płakałam on dobijał się do mnie krzyczał, że tego nie chciał, to był jego ostatni raz i już nigdy tego nie zrobi. Wybaczyłam mu, bo uwierzyłam, że to był jego ostatni raz-Znowu przerwała Laura westchnęła ciężko spoglądając się na mnie i na Vanesse, która słuchała ją uważnie-Coraz więcej się kłóciliśmy i mnie bił nie kiedy paskiem od spodni. Bił mnie wszędzie gdzie się tylko dało coraz więcej miałam siniaków i różnych innych zadrapań na moim ciele. Jednak wydarzyło się coś czego nigdy nie zapomnę kiedy czekałam na niego w domu. On przyszedł zaczęło się, że uderzył mnie bez żadnego powodu i ja zapytałam się za co to nic mi nie odpowiedział. Nie wytrzymał i zaczął mnie wszędzie bić. Wziął rozgrzane żelazko i przyłożył mi do mojego ciała, to było moje najgorsze uczucie. Podcinał mi włosy, bił, rozgrzane żelazko przykładał mi do mojego ciała robił nawet jak coś powiedziałam albo jak nic nie mówiłam do niego tylko jak on czegoś ode mnie chciał-Skończyła swój monolog Laura i usiadła na stoliku. W oczach dostrzegłem łzy była coraz bardziej smutna i przygnębiona.
-Co wtedy zrobiłaś?-Spytała się Vanessa po dłuższej chwili ona również miała łzy w oczach kiedy wszystko nam opowiedziała Laura. A ja byłem coraz bardziej wściekły na mojego brata jak on mógł tak zrobić mojej ukochanej osobie.
-Wytrzymałam to jakoś, ale było ciężko i kilka dni temu uciekłam od niego nie mogłam dłużej tam być wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i przyjechałam do Rossa-Odrzekła i Vanessa po prostu milczała. Najgorsze w tym wszystkim jest, to że ona kocha mojego brata, ale teraz co o nim się dowiedziała sam nie wiem co ona teraz zrobi.
-Ile trwa twój romans z Rossem i dlaczego to zrobiłaś?-Spytała się moja miłość najpierw spojrzała   na mnie, a później na swoją siostrę, która dalej nie mogła uwierzyć w to wszystko widać było ze analizuje dane słowo Laury.
-Od pewnego czasu i robię to, bo kocham Rossa przy nim czuje się bezpiecznie wiem, że on nic mi nie zrobi, że nie uderzy z byle powodu tak jak Riker on jest zupełnie inny od swojego brata-Powiedziała Laura i ciągła dalej-Przy Rossie odnalazłam szczęście, które mi nikt nie dał nawet Riker kochamy się zdecydowanie za mocno-Laura wstała i usiadła obok Vanessy, która najwyraźniej posmutniała coraz bardziej popadła w wielką rozpacz.
-Kocham Rikera, ale jestem w totalnym szoku, że on może tak robić i to osobie, którą kocha nad życie-Odparła Vanessa płaczliwym głosem Laura próbowała ją przytulić, ale ona odsuwała się od niej coraz bardziej wstałem z sofy i spojrzałem na nie a one na mnie tymi swoimi smutnymi oczami.
-Ja coś z tym zrobię!-Krzyknąłem i szybko podążyłem do przedpokoju tam założyłem buty i wziąłem klucze od samochodu. Laura z Vanessą próbowały mnie zatrzymać, ale nic im się nie udało i wyszedłem z domu zostawiające same.
Witam Was!
W tym rozdziale dużo się dziele Laura powiedziała co tak na prawdę zrobił jej Riker doszło do rozmowy Vanessy z Laurą, a teraz Ross porozmawia ze swoim bratem.
W najbliższych rozdziałach będzie się dużo działo powiem Wam ze szykuje się rozdział ze wspomnieniami Rossa
Do tego Ross pozna nową dziewczynę nie powiem Wam jaka to będzie dziewczyna tutaj Wam nic nie zdradzę.
Ale mogę tylko zdradzić, że ta dziewczyna bardzo namiesza w życiu Rossa więc będzie dosyć ciekawiej.
Powiem Wam tak nasi bohaterzy czekają, żebyście zadawali pytania im, a jest do tego osobna zakładka więc zapraszam :*
Pozdrawiam!
PS.Liczę na Wasze komentarze, które mnie motywują do pisania :*





sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział dwunasty

29 maj 2016 rok
Grałem na pianinie moje opuszki palców dotykały klawisze tego pięknego instrumentu i grałem nie dotąd mi znaną melodie, którą było słychać po całym domu i na ulicy. Wszyscy mogli ją posłuchać i zatrzymać się na ten moment. Pomyśleć o swoim zwariowanym życiu, które kiedyś dobiegnie końca. Każdego będzie czekać koniec i każdy chce żyć jak najdłużej dla swoich najbliższych o ile zdrowie pozwoli, żeby żyć dalej. Inni końcom swoje życie na jednym wydechu inni jednak żyją sto lat i będą twierdzić, że nie są potrzebni, w tym beznadziejnym świecie. Żyję i oddycham tym samym powietrzem co ona jakby jej nie było, to też by mnie tutaj nie było. Ona oddycha, to ja też oddycham. Kiedy ona się uśmiecha ja też uśmiecham się, kiedy ona płaczę, to ja chce być jej ramieniem, żeby mogła się wypłakać. Chce robić, to samo co ona w danej chwili moje życie jest wtedy piękne kiedy ona jest obok. Kiedy jej nie ma wszystko jest takie szare i nie ma mnie. Skończyłem grać i dalej siedziałem, żeby wszystko poukładać w głowie. Przed oczami zobaczyłem jej twarz z tym pięknym uśmiechem byłem na siebie zły, że nie powstrzymałem ją dzisiaj przed tym, żeby do niego nie jechała mówiłem jej, że może ze mną pojechać ona postawiła na swoim. Nie było jej pół godziny, a ja już za nią tęskniłem i jednocześnie martwiłem się co on może jej zrobić jakby była ze mną, to by jej nie skrzywdził przy mnie. Wstałem i wyszedłem z pokoju tam gdzie było pianino i poszedłem na dół do kuchni nalałem sobie soku do szklanki usiadłem przy blacie i myślałem nie mogę się na niczym skupić tak się o nią bałem i tęskniłem. Stukałem swoimi palcami o blat popijając przy tym sok kiedy nagle ktoś wszedł do domu. Od razu wstałem z krzesła, bo myślałem ze Laura przyszła, a do kuchni nie weszła Laura tylko.......Courtney.
-Czego chcesz? Przecież oddawałaś mi klucze-Powiedziałem ostro i z powrotem usiadłem na krześle. Ona usiadła na przeciwko mnie i skończyłem pić sok stukała swoimi dość długimi paznokciami o blat.
-Tak wiem, że oddawałam tylko drzwi były otwarte więc postanowiłam wejść do środka i przyszłam zobaczyć co u Ciebie słychać mój drogi-Powiedziała łagodnym tonem Courtney nie spojrzałem na nią, ale mogłem się domyśleć, że teraz miała uśmiech na twarzy.
-Nie powinno Cię, to interesować. A właściwie czemu byłaś u mojego brata?-Spytałem się dalej nie patrząc się na nią. Zastanawiałem się kiedy przyjdzie Laura moja ukochana teraz, to ją chce zobaczyć nie moją byłą dziewczynę, która nie wiadomo czego o de mnie chce.
-Poszłam do niego, żeby z nim porozmawiać i jednocześnie powiedziałam mu, że Laura u Ciebie była-Odrzekła Courtney musiała mu się poskarżyć, że u mnie była jakby nie mogła tego zachować dla siebie tylko od razu pobiegła do niego i mu o tym wszystkim powiedziała.
-Przecież Laura mu powiedziała później, że była u mnie, bo przechodziła obok i postanowiła mnie odwiedzić-Odrzekłem byłem dalej zły i tylko jednego chce, żeby ona już sobie poszła, bo mi działa na nerwy ta kobieta jak żadna inna tylko na niej widok ciśnienie mi podnosi się. Czekam z utęsknieniem na moją ukochaną Laurę na moją miłość.
-No wiem, ale i tak chciałam mu powiedzieć-Powiedziała tym swoim słodkim głosikiem chce, żeby była Laura teraz ze mną tak bardzo tego pragnę, ale minuty mijają jej dalej tutaj ze mną nie ma.
-Tylko tyle chcesz mi powiedzieć?-Zapytałem się nie spojrzałem na nią podczas tej rozmowy nie miałem ochoty na nią patrzeć. Ona wstała i podeszła do mnie chciała dotknąć mojej ręki, ale szybko ją wziąłem.
-Pragnę Cię Ross-Powiedziała blisko do mojego ucha i chciała dotknąć mojego torsu, ale ja jej na to nie pozwoliłem. Trzymałem jej ręce i po chwili puściłem wstałem z krzesła patrzyła się na mnie ze zdziwieniem. Po chwili podeszła do mnie i staliśmy na przeciwko siebie odwróciłem głowę i wskazałem na drzwi frontowe. Ominąłem ją i usiadłem na krześle przy blacie ona stała zdziwiona i po chwili wyszła z domu trzaskając drzwiami. Uśmiechnąłem się pod nosem, że ona sobie w końcu poszła. Siedziałem tak i postanowiłem zrobić kolacje dla siebie i Laury taka przy świecach u mnie w ogrodzie będzie romantycznie, a jej się to spodoba więc wziąłem się za kolacje postanowiłem, że zrobię jej ulubione dane czyli penne z kurczakiem. Kiedy skończyłem gotować, to udekorowałem ogród w różne świece, płatki róż i lampiony. Na stole postawiłem świece, po dwa kieliszki do wina i na środku stołu postawiłem wielki bukiet czerwonych róż. Poszedłem do kuchni i wyciągnąłem z szafy po dwa białe talerze płaskie postawiłem na blacie. Nakładałem mi i Laurze po makaronie wziąłem te oba talerze i zaniosłem do ogrodu. Położyłem po prawej i po lewej stronie stołu. Czekałem na Laurę w ogrodzie usiadłem i po prostu czekałem na miłość mojego życia. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu pośpiesznie wstałem poprawiając włosy i garnitur. Weszła do ogrodu po jej oczach było widać szczęście i zaskoczenie. Popatrzyła się na mnie i przytuliła się do mnie po chwili puściła się mnie. Ja jako dżentelmen przesunąłem krzesło i usiadła a ja po drugiej stronie stolika.
-Jak tu pięknie-Powiedziała szczęśliwa Laura i dalej się rozglądała po ogrodzie nie ukrywała zachwytu i szczęścia byłem szczęśliwy, że ją uszczęśliwiłem. Uśmiechnęliśmy do siebie i zaczęliśmy jeść oczywiście nie obyło się bez śmiechu i rozmowie po skończonym posiłku weszliśmy do domu. Poszliśmy do salonu gdzie usiedliśmy i obejmowałem ją, a ona krążyła swoją ręką po mojej koszuli. Nie chciałem zacząć tematu mojego brata niech ten wieczór będzie cudowny i wspaniały.
-Jestem szczęściarzem, że mogłem Cię uszczęśliwić-Odrzekłem i jeszcze mocniej objąłem Laurę do siebie uśmiechnęła się do mnie i pocałowaliśmy się tak delikatnie wszystkie nasze pocałunki są zupełnie inne. Różnią się od tych poprzednich jak się całujemy, to tak jakby poznajemy nasze smaki ust na nowo.
-Byłam jeszcze u rodziców-Powiedziała Laura z uśmiechem ciekawiło mnie jak przeprowadziła się rozmowa z moim bratem. Nie chce zaczynać tego tematu i też nie chce naciskać więc poczekam jak ona zacznie rozmowę o nim.
-To dobrze, co u nich?-Spytałem się i mocno objąłem moją miłość do siebie taki jestem szczęśliwy kiedy ona jest blisko mnie jestem wtedy innym człowiekiem kiedy ona jest obok mnie.
-Też dobrze nie narzekam, ale Vanessy nie było, to mnie trochę zdziwiło, bo ona zawsze jest, a tutaj taka niespodzianka-Powiedziała stanowczym głosem Laura i ze zdziwieniem na mnie spojrzała tylko wzruszyłem ramionami i odrzekłem.
-Może się z kimś umówiła i Courtney u mnie była-Nie chce mieć przed nią żadnych tajemnic więc musiałem jej, to powiedzieć. Zmarszczyła czoło i ze złością w głosie spytała się mnie po chwili.
-A co ona tutaj robiła?-Spytała się Laura i odsunęła się o de mnie skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła głowę przesunąłem się do niej i położyłem swoją rękę na jej ramieniu i odrzekłem.
-Powiedziała, że przyszła zobaczyć co u mnie słychać krótko była, bo nie chciałem żeby ona u mnie była i dodała jeszcze ze mnie pragnie, to od razu wstałem wskazałem na drzwi i wyszła-Odwróciła się do mnie i już nie było widać po niej złości przytuliła się do mnie tak mocno, że nie chciała mnie puścić, a mi to nie przeszkadzało.
-Ross ja nie chce, żeby ktoś mi Ciebie odebrał-Powiedziała Laura dalej mnie ściskając odsunąłem się i popatrzyłem w jej oczy było widać w nich smutek. Ogarnąłem jej pasmo włosów za ucho.
-Nikt Ci mnie nie odbierze musieli by mnie zabić, żebyśmy nie byli razem ja Ciebie tylko kocham i nikogo więcej-Odrzekłem i schwyciłem ją za rękę popłakała się nienawidzę kiedy ona płaczę więc przytuliłem ją. Powoli przestawała płakała odsunęła się o de mnie i otarła swoje oczy od łez.
-Ale jakby Cię zabili ja bym poszła za Tobą.
Cześć
Rozdział krótki, ale ważne ze jakiś dodałam jak widzicie w tym rozdziale pojawiła się dawna nam nie widziana Courtney, która pojawi się w innym rozdziale. 
W najbliższych rozdziałach będzie rozmowa oby dwój sióstr czyli Laura i Vanessa więc może być ciekawie również Laura powie dokładnie co jej robił Riker.
Dokładnie wiem jak, to się wszystko skończy i na pewno będzie zaskoczeni jak i smutni z takiego zakończenia, ale nie zdradzę Wam dowiecie się wszystko w swoim czasie.
Pozdrawiam!
PS.Liczę na komentarze :*